Późny wieczór. Na lotnisku pustki i my ładujący się do samolotu. W środku nocy lądujemy na obrzeżach Aten. Do wschodu słońca jeszcze sporo czasu, a check-in umówiony dopiero na godzinę 12.00. Co tu robić? Odpowiedź jest prosta. Spać! Usadawiamy się "wygodnie" na ławkach i jako jedni z wielu z podróżnych próbujemy choć trochę podrzemać. Co, trzeba dodać, nie jest proste, bo na lotnisku w Atenach 24h na dobę uporczywie gra "relaksacyjna" muzyka...
Parę godzin (trochę udawanego) snu i jesteśmy już w drodze do Pireusu (największego portu w Grecji i trzeciego co do wielkości w basenie Morza Śródziemnego), aby odebrać bilety na sobotni prom. Osobiście miałem nieco inne wyobrażenie o greckim porcie. Spodziewałem się klimatycznej, greckiej architektury, gwarnych tawern, zapachu ryb, a dostałem otoczony betonowymi budynkami port z unoszącym się dziwnym zapachem w powietrzu. Pierwsze wrażenie - gdzie ja jestem? Czy jest tu jakikolwiek zalążek rzeczy, którą mógłbym powiązać z Grecją? Tu chyba nic nie znajdziemy, więc zaraz po odebraniu biletów biegniemy do stacji metra i uciekamy do centrum Aten.
Naszym hostem jest greczynka Sofii, która udostępnia swoje małe lokum niedaleko centrum miasta. Małe, za to taras...cóż, jest czego pozazdrościć! Widok mówi zresztą sam za siebie...
To właśnie on jest miejscem, w którym spędzamy wieczory oraz poranki, serwując zakupione na targu greckie oliwki, ser feta i owoce. Bujanie się w hamaku i widok na Akropol? Mamy wszystko, czego nam trzeba!
Sofi daje się poznać jako niezwykle gościnna osoba. Udziela nam kilku cennych rad dotyczących poruszania się w obrębie miasta. Choć nie może spędzić z nami więcej czasu z powodu zbliżających się egzaminów, możemy liczyć na jej wsparcie.
Ateny to przede wszystkim Akropol i sporo innych pozostałości po starożytnej Grecji. Szybko przekonujemy się, że całą otoczkę wokół tego miasta budują przede wszystkim ludzie. Otwartość i chęć nawiązania dialogu sprawiają, że masz ochotę po sam czubek głowy zanurzyć się w greckim świecie.
Wyjazd nie mógłby zostać zaliczony gdybyśmy nie odwiedzili kilku miejsc ważnych dla historii. Będąc dzieckiem fascynowałem się wszystkim co starożytne. Egipt, Grecja czy Rzym były dla mnie tematami, dzięki którym mogłem puścić wodze wyobraźni. Legendy i mity stanowiły dla mojego mózgu prawdziwą pożywkę. Muszę przyznać, że rozwinęło mi to dość mocno wyobraźnię i może dlatego robię dzisiaj to, co robię
:)
Piętrzący się nad miastem Akropol stanowi świetny punkt lokalizacyjny. Jeśli nie wiesz gdzie jesteś, wystarczy spojrzeć w stronę wzgórza i od razu znajdujesz odpowiedź.
Niegdyś miejsce kultu starożytnych, dziś jedna z głównych atrakcji miasta, która przyciąga turystów z całego świata. Nie wiem jak Wy, ale ja lubię obcować z takimi miejscami. I może nie interesuję się historią w takim stopniu jak kiedyś, to jednak poczucie jakbym faktycznie przeniósł się w czasie działa na umysł bardzo kojąco.
Wielka szkoda, że do dzisiejszych czasów nie zachowały się wszystkie dzieła antycznej Grecji, jak chociażby posąg Ateny w Partenonie, dłuta samego Fidiasza.
Wzgórze marsowe traktujemy jako miejsce relaksu i odpoczynku po wspinaczce. Może nie trwała zbyt długo, ale przy ponad 30 stopniowym upale daje się we znaki. Na samej górze rozpaczliwie szukamy źródełka z wodą, które pomoże ugasić pragnienie. Nie ma ich tutaj zbyt wiele w porównaniu do Rzymu, gdzie wyrastają spod ziemi niemal na każdym kroku. Na szczęście w restauracjach, przed zamówieniem dania, obsługa podaje dużą butelkę wody, czasami darmową, bądź za nie wielką opłatą w postaci kilkudziesięciu eurocentów. Pomysł bardzo mi się podoba, czekam na coś podobnego w Polsce!
Kupujemy bilet, który upoważnia nas do zwiedzania najważniejszych punktów turystycznych. Nie gonimy, wyciągamy wnioski po ostatniej podróży do Rzymu, gdzie w ciągu jednego dnia potrafiliśmy przejść prawie 40 km! Nasze stopy nienawidzą nas za to do dzisiaj...
Świątynia Zeusa. Ukończona przez cesarza Hadriana budowla była największą w starożytnej Grecji. W jej wnętrzu znajdowały się ogromne posągi Zeusa i samego władcy. Niestety zaginęły, a na ukończenie samej budowli potrzebowali aż 700 lat!
Pozostałości po bibliotece Hadriana w skład której wchodziły niegdyś ogrody i basen. Pełniła funkcję archiwum i szkoły filozoficznej. W nocy, podświetlona, prezentuje się wybornie.
[/url]
Agora rzymska, zespół handlowy i jeden z głównych ośrodków sprzedaży oliwy w kraju.
Stadion Panatenajski, w którym odbyły się pierwsze nowożytne igrzyska olimpijskie. Podczas olimpiady w 2004 roku zorganizowano tu zawody łuczników.
Starożytna Agora, miejsce handlu, centrum administracyjne oraz religijne miasta. Jak widać, niewiele z niej zostało. Świątynia Theseion oraz stoa Attalosa mogą pochwalić się tytułem najlepiej zachowanych budowli w okolicy.
Łuk Hadriana i Wieża Wiatrów, która pełniła m.in funkcje wiatrowskazu. Jak widać Grecy musieli mieć wszystko zrobione na wypasie!
Przechadzając się wąskimi ulicami najładniejszej dzielnicy Aten, Plaki, nie sposób przeoczyć sklepy z pamiątkami i tawerny, z których wydobywają się zapachy usprawniające szybszą pracę żołądka. Plaka to przede wszystkim XVIII - wieczne kamienice, których fundamenty pamiętają jeszcze czasy starożytne. Według mnie to najbardziej klimatyczne miejsce Aten, gdzie można naprawdę poczuć ducha miasta. Grecy są niebywale otwartym narodem, po prostu garną się do rozmowy. Tym sposobem udaje nam się nawiązać parę dobrych znajomości o których opowiemy w następnym poście.
Uliczki dzielnicy Psiri są pełne antykwariatów, w których możemy zaopatrzyć się na przykład w... egzemplarz "Małego Księcia" w języku greckim. Nie brakuje też wiszących kloszy na lampy, pełniących funkcje niecodziennej miejskiej ozdoby. Świetny pomysł, swoją drogą!
Grecy upodobali sobie dość specyficzną część męskiego ciała... z tego co mówią miejscowi, osobliwe pamiątki mają kojarzyć się ze starożytnym bogiem płodności Priap, synem Dionizosa. Brawo za pomysłowość!
:)
Tropikalne klimaty w ogrodach narodowych.
Ateny to nie tylko starożytność. Nie można zapomnieć, że współczesna rzeczywistość też zdecydowanie odbija tu swoje piętno.
Udajemy się do Gazi, industrialnej dzielnicy miasta, która wita nas ogromną paletą kolorów. Artyści murali upodobali sobie to miejsce, dodając animuszu pofabrycznym budynkom. Gazi to przede wszystkim dzielnica bogata w kluby i puby dla homoseksualistów, jednak każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. W nocy zamienia się w tętniące życiem miasteczko, do którego ściągają tłumy młodych i "alternatywnych" ludzi.
W przedostatni wieczór zdobywamy wzgórze Filopapusa, znajdujące się nieopodal Akropolu. Roztacza się stąd widok na panoramę miasta i Partenon. Zostajemy dłuższą chwilę, żeby celebrować moment i naładować baterie. Jestem zdziwiony, że o tej porze przychodzi tu tak mało ludzi, dlatego zaliczam to do miejsc z kategorii "Piotr poleca". Możecie się tu poczuć jak panowie całego świata!
Pominąłem w poście aspekty kulinarne Aten, a przecież kuchnia grecka to temat rzeka. Z tego powodu poświęcimy jej oddzielny post, w którym znajdziecie wskazówki dotyczącyce tego, co i gdzie dobrze zjeść!
kathrine0 napisał:Super! Ateny są rewelacyjne. Dzięki Twojemu postowi wrociły mi ciepłe wspomnienia z moich greckich wakacji : )Dokładnie!Świetny pomysł z tą ulicą z żyrandolami
:D Uroczo to wygląda!:)Na temat związany z jedzeniem wolę nie wchodzić, bo ślinka będzie lecieć ile wlezie. Ach te pyszne arbuzy i nieziemska feta!
W sierpniu spotkałem na Krecie Polaka, który właśnie dotarł na Kretę z Aten i powiedział, że Ateny to rozczarowanie.Nie byłem więc nie wiem, ale zdjęcia przedstawiające widok nocą z miasta na Akropol PO PROSTU MNIE ROZWALAJĄ !
:)Coś pięknego. Mógłbym powiesić takie zdjęcie na ścianie
:)
hipeq69 napisał:Jakim aparatem robiłeś zdjęcia? Jaki program do obróbki?
:)Świetna relacja!Foty pstrykam Nikonem D7000 z dwoma szklami: Nikkorem 35 mm i Nikkorem 35-135 mm.Fotki obrabiam w Lightroomie. Bardzo przyjemny system pracy
:)
Późny wieczór. Na lotnisku pustki i my ładujący się do samolotu. W środku nocy lądujemy na obrzeżach Aten. Do wschodu słońca jeszcze sporo czasu, a check-in umówiony dopiero na godzinę 12.00. Co tu robić? Odpowiedź jest prosta. Spać! Usadawiamy się "wygodnie" na ławkach i jako jedni z wielu z podróżnych próbujemy choć trochę podrzemać. Co, trzeba dodać, nie jest proste, bo na lotnisku w Atenach 24h na dobę uporczywie gra "relaksacyjna" muzyka...
Parę godzin (trochę udawanego) snu i jesteśmy już w drodze do Pireusu (największego portu w Grecji i trzeciego co do wielkości w basenie Morza Śródziemnego), aby odebrać bilety na sobotni prom. Osobiście miałem nieco inne wyobrażenie o greckim porcie. Spodziewałem się klimatycznej, greckiej architektury, gwarnych tawern, zapachu ryb, a dostałem otoczony betonowymi budynkami port z unoszącym się dziwnym zapachem w powietrzu. Pierwsze wrażenie - gdzie ja jestem? Czy jest tu jakikolwiek zalążek rzeczy, którą mógłbym powiązać z Grecją? Tu chyba nic nie znajdziemy, więc zaraz po odebraniu biletów biegniemy do stacji metra i uciekamy do centrum Aten.
Naszym hostem jest greczynka Sofii, która udostępnia swoje małe lokum niedaleko centrum miasta. Małe, za to taras...cóż, jest czego pozazdrościć! Widok mówi zresztą sam za siebie...
To właśnie on jest miejscem, w którym spędzamy wieczory oraz poranki, serwując zakupione na targu greckie oliwki, ser feta i owoce. Bujanie się w hamaku i widok na Akropol? Mamy wszystko, czego nam trzeba!
Sofi daje się poznać jako niezwykle gościnna osoba. Udziela nam kilku cennych rad dotyczących poruszania się w obrębie miasta. Choć nie może spędzić z nami więcej czasu z powodu zbliżających się egzaminów, możemy liczyć na jej wsparcie.
Ateny to przede wszystkim Akropol i sporo innych pozostałości po starożytnej Grecji. Szybko przekonujemy się, że całą otoczkę wokół tego miasta budują przede wszystkim ludzie. Otwartość i chęć nawiązania dialogu sprawiają, że masz ochotę po sam czubek głowy zanurzyć się w greckim świecie.
Wyjazd nie mógłby zostać zaliczony gdybyśmy nie odwiedzili kilku miejsc ważnych dla historii. Będąc dzieckiem fascynowałem się wszystkim co starożytne. Egipt, Grecja czy Rzym były dla mnie tematami, dzięki którym mogłem puścić wodze wyobraźni. Legendy i mity stanowiły dla mojego mózgu prawdziwą pożywkę. Muszę przyznać, że rozwinęło mi to dość mocno wyobraźnię i może dlatego robię dzisiaj to, co robię :)
Piętrzący się nad miastem Akropol stanowi świetny punkt lokalizacyjny. Jeśli nie wiesz gdzie jesteś, wystarczy spojrzeć w stronę wzgórza i od razu znajdujesz odpowiedź.
Niegdyś miejsce kultu starożytnych, dziś jedna z głównych atrakcji miasta, która przyciąga turystów z całego świata. Nie wiem jak Wy, ale ja lubię obcować z takimi miejscami. I może nie interesuję się historią w takim stopniu jak kiedyś, to jednak poczucie jakbym faktycznie przeniósł się w czasie działa na umysł bardzo kojąco.
Wielka szkoda, że do dzisiejszych czasów nie zachowały się wszystkie dzieła antycznej Grecji, jak chociażby posąg Ateny w Partenonie, dłuta samego Fidiasza.
Wzgórze marsowe traktujemy jako miejsce relaksu i odpoczynku po wspinaczce. Może nie trwała zbyt długo, ale przy ponad 30 stopniowym upale daje się we znaki. Na samej górze rozpaczliwie szukamy źródełka z wodą, które pomoże ugasić pragnienie. Nie ma ich tutaj zbyt wiele w porównaniu do Rzymu, gdzie wyrastają spod ziemi niemal na każdym kroku. Na szczęście w restauracjach, przed zamówieniem dania, obsługa podaje dużą butelkę wody, czasami darmową, bądź za nie wielką opłatą w postaci kilkudziesięciu eurocentów. Pomysł bardzo mi się podoba, czekam na coś podobnego w Polsce!
Kupujemy bilet, który upoważnia nas do zwiedzania najważniejszych punktów turystycznych. Nie gonimy, wyciągamy wnioski po ostatniej podróży do Rzymu, gdzie w ciągu jednego dnia potrafiliśmy przejść prawie 40 km! Nasze stopy nienawidzą nas za to do dzisiaj...
Świątynia Zeusa. Ukończona przez cesarza Hadriana budowla była największą w starożytnej Grecji. W jej wnętrzu znajdowały się ogromne posągi Zeusa i samego władcy. Niestety zaginęły, a na ukończenie samej budowli potrzebowali aż 700 lat!
Pozostałości po bibliotece Hadriana w skład której wchodziły niegdyś ogrody i basen. Pełniła funkcję archiwum i szkoły filozoficznej. W nocy, podświetlona, prezentuje się wybornie.
Agora rzymska, zespół handlowy i jeden z głównych ośrodków sprzedaży oliwy w kraju.
Stadion Panatenajski, w którym odbyły się pierwsze nowożytne igrzyska olimpijskie. Podczas olimpiady w 2004 roku zorganizowano tu zawody łuczników.
Starożytna Agora, miejsce handlu, centrum administracyjne oraz religijne miasta. Jak widać, niewiele z niej zostało. Świątynia Theseion oraz stoa Attalosa mogą pochwalić się tytułem najlepiej zachowanych budowli w okolicy.
Łuk Hadriana i Wieża Wiatrów, która pełniła m.in funkcje wiatrowskazu. Jak widać Grecy musieli mieć wszystko zrobione na wypasie!
Przechadzając się wąskimi ulicami najładniejszej dzielnicy Aten, Plaki, nie sposób przeoczyć sklepy z pamiątkami i tawerny, z których wydobywają się zapachy usprawniające szybszą pracę żołądka. Plaka to przede wszystkim XVIII - wieczne kamienice, których fundamenty pamiętają jeszcze czasy starożytne. Według mnie to najbardziej klimatyczne miejsce Aten, gdzie można naprawdę poczuć ducha miasta. Grecy są niebywale otwartym narodem, po prostu garną się do rozmowy. Tym sposobem udaje nam się nawiązać parę dobrych znajomości o których opowiemy w następnym poście.
Uliczki dzielnicy Psiri są pełne antykwariatów, w których możemy zaopatrzyć się na przykład w... egzemplarz "Małego Księcia" w języku greckim. Nie brakuje też wiszących kloszy na lampy, pełniących funkcje niecodziennej miejskiej ozdoby. Świetny pomysł, swoją drogą!
Grecy upodobali sobie dość specyficzną część męskiego ciała... z tego co mówią miejscowi, osobliwe pamiątki mają kojarzyć się ze starożytnym bogiem płodności Priap, synem Dionizosa. Brawo za pomysłowość! :)
Tropikalne klimaty w ogrodach narodowych.
Ateny to nie tylko starożytność. Nie można zapomnieć, że współczesna rzeczywistość też zdecydowanie odbija tu swoje piętno.
Udajemy się do Gazi, industrialnej dzielnicy miasta, która wita nas ogromną paletą kolorów. Artyści murali upodobali sobie to miejsce, dodając animuszu pofabrycznym budynkom. Gazi to przede wszystkim dzielnica bogata w kluby i puby dla homoseksualistów, jednak każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. W nocy zamienia się w tętniące życiem miasteczko, do którego ściągają tłumy młodych i "alternatywnych" ludzi.
W przedostatni wieczór zdobywamy wzgórze Filopapusa, znajdujące się nieopodal Akropolu. Roztacza się stąd widok na panoramę miasta i Partenon. Zostajemy dłuższą chwilę, żeby celebrować moment i naładować baterie. Jestem zdziwiony, że o tej porze przychodzi tu tak mało ludzi, dlatego zaliczam to do miejsc z kategorii "Piotr poleca". Możecie się tu poczuć jak panowie całego świata!
Pominąłem w poście aspekty kulinarne Aten, a przecież kuchnia grecka to temat rzeka. Z tego powodu poświęcimy jej oddzielny post, w którym znajdziecie wskazówki dotyczącyce tego, co i gdzie dobrze zjeść!
Zachęcam również do odwiedzenia bloga :)
http://oopssidedown.blogspot.com/
https://www.facebook.com/oopssidedown